Mówiąc między nami, nawet największym „fizjologom” nie śniły się takie rzeczy, by dyrektor jednostki samorządu terytorialnego, powołując się na jakieś wirtualne zobowiązania wnioskował o likwidację - summa summarum – swojego stanowiska pracy. To nie pierwszy i nie ostatni paradoks nawiedzający Gminę Chocianów w ostatnich latach. Powinno dziwić, że sprawy leżące w kompetencji Rady Miejskiej ( tworzenie i likwidacja jednostek wykonujących zadania własne gminy) w Chocianowie obecnie wykonuje portal a Komisja Rewizyjna o „dziwnych” zobowiązaniach zakładu budżetowego dowiaduje się jeszcze później, niż zwykli zjadacze chleba mieszkający w Gminie. Jednak Chocianów znów przejdzie do historii nietypowych rozwiązań, bo tylko u nas szefowa Miejskiego Zakładu, Pani Elżbieta Kowalczuk doszła do wniosku, że tylko likwidacja jej miejsca pracy jest jedynym sposobem, by uchronić Gminę przed katastrofą zobowiązaniami zakładu, których- nota bene właśnie ona - się dopuściła. Niestety fakty mówią same za siebie.....
Niedawno portal chocianow.pl ustami Elżbiety Kowalczuk podał, że w magistracie zrodziła się „koncepcja” likwidacji Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Koncepcja naprawy, jak podaje redakcja sprowadza się właściwie do likwidacji, bo nikt nie mówi na ten temat, co dalej, co w zamian. Jaki podmiot po likwidacji Zakładu Budżetowego w imieniu Gminy zajmie się realizacją zadań własnych, którymi dotychczas zajmował się MZGKiM? Cisza. Dowiadujemy się jedynie, że magistrat ma „koncepcję” likwidacji. Naszym zdaniem odpowiedzialność nakazywałaby przedstawić choćby zarys „koncepcji”, która prawdopodobnie już niedługo będzie zajmować się sprawami komunalnymi gminy. Warto podkreślić, że ogólniki o potrzebie likwidacji i jakieś co najmniej dziwne jej powody nie załatwiają sprawy.
Powody likwidacji, jakie podał portal omawialiśmy w artykule „Po co władzy Roman Kowalski?” Ze słów Elżbiety Kowalczuk wynika, że przyczyną likwidacji są zobowiązania, które powstały w latach 1995-2003, czyli pani dyrektor jednak ma na myśli jakieś bardzo konkretne zdarzenia, mające miejsce w tym czasie. Niemniej wcale ich nie przedstawia. Twierdzi jedynie, że to tylko Roman Kowalski, który był burmistrzem w latach 1994-1998 winny jest tego, że - w dwie dekady później - należy zlikwidować zakład budżetowy. Czego złego dopuścił się Franciszek Skibicki i w jakim stopniu jest powodem likwidacji, skoro to on przejął władzę od 1998 do 2010, nie wiemy. Dla pani Kowalczuk to nie ma znaczenia. Nie ważne! Nie ważne albo lepiej o tym milczeć. Z politycznego punktu widzenia „wina” Romana Kowalskiego, co bezrefleksyjnie zakomunikowała Elżbieta Kowalczuk, lepiej pasuje ekipie rządzącej.
Na potrzeby tego artykułu tym razem sięgnęliśmy do sprawozdań finansowych i bilansów Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej za ostatnie dwa lata, tj. 2018 i 2019 r. Cyfry nie kłamią! Za 2018 r, czyli za rok, w którym Franciszek Skibicki kończył swoją kadencję jako burmistrz MZGKiM wykazał zysk w wysokości 146 430, 47 zł. Niestety na koniec 2019 r, tj już po przejęciu władzy przez Tomasza Kulczyńskiego bilans MZGKiM – uwaga – pokazuje stratę aż 164 820,95 zł!
Swoisty sposób myślenia Elżbiety Kowalczuk uzna tę stratę jako „winę Kowalskiego”?
Nie znamy jeszcze straty za 2020 rok, ale musi być dostatecznie wysoka, bo sama dyrektor tuż przed jego zakończeniem zaczęła oficjalnie mówić o likwidacji z powodu zobowiązań i strat.
Sprawdziliśmy także, ile warte są zarzuty wobec Romana Kowalskiego i Franciszka Skibickiego. Nie są warte przysłowiowego funta kłaków. Tylko na podstawie omawianych sprawozdań jasno widać, że Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej ani w 2018 ani 2019 r nie wykazywał zobowiązań długoterminowych, które rzekomo są powodem likwidacji. Kto tu kłamie? Sprawozdanie pani Elżbiety Kowalczuk, pod którym się podpisała, że nie ma zobowiązań długoterminowych ( a te z lat 1995-2003 jak najbardziej powinny być uznane jako długoterminowe)?
Czy może ona – szukając winnego wśród byłych włodarzy?
Do tego pytania, a także sprawy likwidacji MZGKiM i nowej pracy Elżbiety Kowalczuk będziemy oczywiście wracać w miarę pojawiania się nowych okoliczności.